niedziela, 3 września 2017

[Piękny i Bestia] Część I

Gdy bes­tia piękna
to i ofiara przyj­dzie sama
 


         
- Kurwa – mruknął blondyn, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Laxus siedział na własnym łóżku, roztrzepany, obolały i z jednym wielkim szumem w głowie. Rozejrzał się dookoła, przecierając dłonią twarz. Jasne ściany były zdecydowanie najgorszym pomysłem w jego życiu. Światło wpadające do środka przez wielkie okna odbijało się dzięki nim po całym pokoju, powodując u mężczyzny jeszcze większy ból w głowie.
W jego pokoju, jak u każdego samotnego faceta, panował jeden wielki burdel. Jedyną różnicą była większa ilość śmieci na ziemi niż zazwyczaj, łącznie ze śpiącymi znajomymi. Spojrzał na mały stoliczek przy wielkim łóżku i zauważył wypite do połowy piwo. Oznaczało to, że impreza była kiepska, skoro został jeszcze alkohol. W sumie nic nie pamiętał; jedyne, co jeszcze kojarzył, to moment, w którym zaczął zagadywać do nieznajomych dziewcząt. Kto je w ogóle wpuścił na tę imprezę?
Nagle poczuł wielką suchość w gardle. Postanowił ruszyć swoje cztery litery w stronę kuchni, aby znaleźć jakikolwiek płyn zdolny ugasić jego pragnienie.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy po odkryciu kołdry zdał sobie sprawę, że jest nagi, tak jak Pan go stworzył. Zdziwiony podrapał się po blond czuprynie. Ze smutkiem zauważył, że obok niego nie zasnęła żadna kobieta. Czyżby był aż tak pijany, że rozebrał się na własnej imprezie, a później zasnął w taki sposób… i to sam?
Rozejrzał się jeszcze raz, ubrań nigdzie nie zlokalizował, całe towarzystwo było pogrążone w pijackim śnie. Kto nie ryzykuje, ten umiera z pragnienia. Wstał więc jak gdyby nigdy nic i ruszył w stronę kuchni. Właściwie brak stroju w żadnym stopniu nie stanowił dla niego problemu, przecież nie miał się czego wstydzić, wręcz przeciwnie. Tak naprawdę ubranie służyło jako ochrona własna, przecież gdyby kobiety dowiedziały się, co takiego ukrywa, nie mógłby spokojnie chodzić ulicami. Uśmiechnął się pod nosem na samą myśl takiej sytuacji i sięgnął do kuchennej szafki po szklankę.
Jak to na każdej imprezie, najlepsza jej część zawsze odbywa się w kuchni. Wszystkie blaty były klejące się od wylanych napoi. Śmietnik zniknął, został zakopany pod wielką górą śmieci, puszek i butelek. Mały, okrągły stół stojący na środku robił za wygodną poduszkę dla dwóch śliniących się dziewczyn, które widocznie zasnęły, siedząc i dyskutując przy nim. Między nimi znajdowała się popielniczka, z której pety już wypadały od braku miejsca, a popiół rozsypywał się nawet na podłodze. Lodówki równie dobrze mogłoby nie być, nie było w niej kompletnie niczego oprócz starych, dziesięcioletnich konserw.
Chwała technologii za wymyślenie wyciąganej słuchawki w zlewie; gdyby nie ona, mógłby pomarzyć o dostaniu się do wody. Miejsce to tworzyło swego rodzaju sztukę, mało kiedy dało się zaobserwować idealną reinkarnację krzywej wieży i to w trzech wersjach. Spojrzał jednak na wodę, którą nalał z kranu i… okazała się mętna i brudna. Był zmęczony, bolała go głowa, paliło go jak po najostrzejszym kebabie z budki obok domu, mógł nawet nazwać się głupcem, ale na pewno nie chciał umrzeć z tak błahego powodu jak nieznane zanieczyszczenia w kuchni. Westchnął i postawił szklankę na blacie kuchennym. Rozpaczając wewnętrznie, zaczął rozmyślać nad sposobami ugaszenia pragnienia, był tak nad tym skupiony, że nie zauważył nawet, kiedy w progu stanął jego dobry przyjaciel Bickslow.
- Freed faktycznie się nie mylił, że będziesz wyglądał jak martwy – parsknął mężczyzna, opierając się o framugę otwartych drzwi, które łączyły kuchnie z korytarzem.
Laxus spojrzał na niego dzikim, lekko zaskoczonym wzrokiem. Szybko jednak zmienił nastawienie, widząc, że przyjaciel trzyma w dłoni dość sporą reklamówkę.
- Błagam. Powiedz, że masz tam to, o czym myślę – powiedział ochrypłym głosem.
Bickslow kiwnął głową i zamachnął się reklamówką, która przeleciała nad stołem i trafiła prosto do rąk mężczyzny. Tak, to była woda. Czysta, piękna i życiodajna woda. Gdyby Laxus mógł w tej chwili opisać, jak smakowała, pewnie byłaby tą najpyszniejszą, choć dobrze wiedział, że jest ona bez smaku.
- Zabalowaliście ostro, widzę. – Przyjaciel uśmiechnął się, rozglądając się po całym mieszkaniu. Do salonu przez kuchnię prowadził zwykły łuk, dlatego oboje, stojąc przy kuchennym blacie, obserwowali wielkie pobojowisko w drugim pokoju. Dziwne trzaski dochodzące z głośników mówiły jedno, nawet one nie przetrwały tej imprezy. – To była jakaś zabawa z przebraniami?
- Nie.
- Och, więc chodzenie nago po domu to taki nowy fetysz?
- Chujowe masz te żarty – warknął Laxus.
- Więc załóż gacie na dupę, bo twój chuj mnie mało interesuje – oznajmił mężczyzna.
Blondyn wywrócił oczami, a następnie odwrócił się na pięcie, aby udać się w stronę sypialni. Nagle jednak poczuł silny uchwyt ramienia. Odwrócił lekko głowę i zauważył przerażoną minę przyjaciela.
- Czego chcesz, pedale? – syknął, wyrywając rękę.
- Ty… Ty widziałeś, co masz na plecach? – zapytał.
Oboje szybko wkroczyli do łazienki. Kiedy zapalili światło, usłyszeli niezadowolone pomruki śpiących w wannie gości. Laxus jednak, jak przystało na wychowanego i kulturalnego mężczyznę, złapał za jeden z wiszących ręczników i zakrył nim marudzących ludzi. Drugim natomiast postanowił okryć własne przyrodzenie, gdyż zaczynało mu już się powoli robić chłodno.
Stanął przed wielkim lustrem, które obejmowało całą ścianę. Odwrócił się do niego plecami, a następnie spojrzał przez ramię i zamarł. Całe jego ciało było pokryte czerwonymi śladami, niektóre sięgały nawet do krwi. Wyglądało to tak, jakby został zaatakowany przez jakieś dzikie zwierzę..
- Walczyłeś z jakimś zwierzęciem czy jak? – zapytał zaskoczony Bickslow.
- Nie mam pojęcia - syknął mężczyzna, a następnie westchnął i wyszedł z pomieszczenia. – W sumie kogo to obchodzi.
Przyjaciel ruszył za nim, cicho gasząc światło i zamykając drzwi oraz dając w ten sposób śpiącym kolejne minuty rozkosznego drzemania. Spojrzał na blondyna, który zaczął powoli i jak gdyby nigdy nic otwierać szafki w poszukiwaniu jedzenia. Dopiero kiedy Laxus otworzył lodówkę, okazało się, że jedyną zjadliwą w jego domu rzeczą był znienawidzony przez niego ogórek. Skąd on się tam w ogólę wziął?
- Nie jesteś ciekawy, co… albo kto zrobił ci taką niespodziankę?
- Blizny w moim życiu to nic nowego. – Wzruszył ramionami. – Zdarzało się nieraz, że panienki w nocy wbijały we mnie swoje długie szpony. Widocznie tej nocy trafiłem na wyjątkowo ostrą.
Bickslow uśmiechnął się nonszalancko i, odwracając krzesło oparciem w stronę stołu, usiadł na nim, wciąż spoglądając na przyjaciela.
- I naprawdę nie jesteś ani trochę ciekaw, kim jest ta zwierzyna?
- Ale ty jesteś upierdliwy – warknął blondyn, rzucając w rozmówcę zielonym warzywem. Cel jednak zwinnie ominął pocisk, który zostawił ślad na ścianie.  – Gdybym chciał, to dowiedziałbym się w tydzień albo mniej, kim była ta laska, ale pewnie jest na tyle nieciekawa, że szkoda w ogóle zawracać sobie nią głowę.
- Tydzień? Brzmi jak dobre podłoże do łatwej kasy z zakładu. Wchodzisz?
W głowie Laxusa zatrąbiło. Hazard był jednym z wielu jego uzależnień. Wiele przez niego stracił, ale i zyskał. Wiele gier sprawiło, że znalazł się w takim miejscu jak to. Raz bywało lepiej, raz gorzej, jednak zazwyczaj wychodził z większości zakładów zwycięsko. Bickslow miał rację, były to łatwe pieniądze – dla niego.
- Zależy za co – parsknął, lekko opierając się o stół.
Mężczyzna zamyślił się. Delikatnie przygryzł dolną wargę, a następnie z olśnieniem spojrzał w kierunku przyjaciela.
- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy kiedyś o moich dobrych kontaktach? Dam ci na nich namiary, razem z rocznym zapasem towaru.
Dreyar zdziwił się. Bickslow może i wyglądał na dziwaka, jednak pod tą maską skrywał niezłego krętacza, którego nikt nie traktował poważnie, dlatego wielu wyjawiało mu istotne informacje. A jak wiadomo, im więcej wiesz o tym świecie, tym bardziej jesteś pożądany. Tylko niektórzy znali jego prawdziwą twarz, Laxus znajdował się w tej garstce, jednak to wciąż oddzielało interesy od życia prywatnego. Zwykły, niewymagający zakład coraz bardziej mu się podobał, skoro miał niedługo zyskać dzięki niemu tak wiele.
Wciąż jednak pozostawał jeden haczyk.
- No dobrze, co więc chcesz w zamian?
Bickslow rozłożył ramiona.
- Właściwie nic wielkiego. Może… - zamyślił się – …twój dom?
- Co? Czy ty wiesz, ile ta chata kosztowała mimo wszystko? Ja mam na zewnątrz własny basen! – mruknął z niezadowoleniem.
- Biorąc pod uwagę to, co możesz zyskać, chyba warto zaryzykować?
Blondyn zawiesił na nim wzrok. Liczyć mu się nie chciało, jednak faktycznie wydawało się, że wszystko jest po jego stronie. W końcu to było tylko znalezienie jednej laski, która mieszkała pewnie w tym samym, brudnym mieście. Co mogło pójść nie tak? Mężczyzna już wyciągał dłoń, aby przypieczętować ich zakład, jednak Bickslow ponownie otworzył usta.
- Choć szczerze mówiąc, to wydaje się strasznie łatwe. Co ty na to, aby troszkę urozmaicić wyzwanie? – Uśmiech, który wkradł się na jego twarz, był jego wizytówką; wtedy każdy mógł się spodziewać wszystkiego.
Laxus jedynie wywrócił oczami.
- Tak, tak, no dalej… - warknął.
Bickslow w tym samym momencie uścisnął wyciągniętą dłoń mężczyzny.
- No więc, kiedy znajdziesz już tę laskę, sprawisz, żeby się w tobie zakochała! To będzie przezabawne! – Zachichotał.
- A co my, jesteśmy w jakimś jebanym romansidle? Skąd ci się to wzięło?
- Ever ostatnio się o ciebie martwiła. Prosiła mnie i Freeda, który swoją drogą uciekł ze szlochem, abyśmy poszukali ci jakiejś porządnej panienki. Czyż to nie świetna okazja?
- Wykończycie mnie… - westchnął.
- Nas też – mruknęła przez sen jedna z leżących na stole dziewcząt, a następnie zsunęła się z niego i mocno uderzyła głową o podłogę.
Mężczyźni spojrzeli na nią ukradkiem z lekkim zażenowaniem na twarzach. Bickslow, korzystając z okazji, zaczął powoli wstawać z krzesła.
- A więc ja uciekam, a ty bierz się do pracy, w końcu masz tylko tydzień.
- A ty lepiej zgadzaj się z tymi twoimi kontaktami, bo za ten tydzień dostaję towar i ich nazwiska – parsknął w stronę wychodzącego przyjaciela, który, zanim zdążył zamknąć drzwi, pokazał blondynowi środkowy palec.
Laxus oparł się o blat kuchenny i wziął ostatni łyk wody. Właściwie był zmęczony, dlatego najpierw postanowił iść się zdrzemnąć, w końcu było jeszcze dużo czasu.
Powoli zmierzając w kierunku pokoju, rozglądał się na wszystkie strony. Wciąż śpiący ludzie uzmysłowili mu, że najpierw musi się nimi zająć, a właściwie po prostu pozbyć, zanim przystąpi do działania. Czuł, że jego głowa mogłaby eksplodować od nadmiaru myślenia. Doszło do niego, że jeden dzień zdecydowanie pozostawi sobie na regenerację. W końcu chodziło o znalezienie jednej kobiety… dziewczyny…
Laxus zatrzymał się wpół kroku. Kogo miał on w ogóle szukać? Było tyle osób, młodych, dojrzalszych, a ostatecznie to mogła być każda. Możliwe, że była osobą towarzyszącą albo po prostu się przypałętała, słysząc o imprezie, której nikt nie kontrolował. Gdzie musiał szukać? Od czego miał właściwie zacząć? Zdezorientowany usiadł na łóżku, a twarz ukrył w dłoniach.
- Ja pierdolę – wyszeptał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania, dlatego śmiało! ^^