Wilki chodzą stadami. Każdy podąża za najsilniejszym, choć ten sam dokładnie nie wie dokąd
zmierza.
- Natsu, ja…
- …w Lucy – dodał, chowając twarz
w dłoniach. – Nie wiem, co mam robić!
Levy spojrzała na niego z wielkim
zdziwieniem, ale i ulgą. A więc zakochał się w Lucy, a nie w niej, to dobrze.
Myśląc nad tym, poczuła dziwne ukłucie - dlaczego właściwie chłopak się
zakochał w jej przyjaciółce? Z tego, co pamiętała, to kiedyś Natsu jej
powiadał, że Lucy okropnie go irytuje swoim wtrącaniem się w nie swoje sprawy.
Dodatkowo, przecież to Levy z nim więcej rozmawiała niż ona, nie była też wcale
taka zła z wyglądu. Każdy chłopak, którego znała, zawsze po czasie mówił, że
uwielbia Lucy. Fakt, wielu po prostu wyobrażało sobie, jak to jest wygrać na
loterii; piękna i bogata dziewczyna, po prostu raj. Natsu jednak nie wydawał
się tym typem chłopaka, który patrzyłby na sprawę przez pryzmat pieniędzy.
- Jak do tego doszło? – zapytała
spokojnie.
- Ja… sam nie mam pojęcia. Dopiero
dzięki tobie ją poznałem, przez to, że przebywamy oboje w twoim towarzystwie.
Ja wiem, kim jestem i gdzie jest moje miejsce, jednak chciałbym ją poznać
jeszcze bliżej. Jest urocza, mądra i kiedy opowiada ci o czymś, jej oczy mienią
się gwiazdami. Uwielbiam wtedy na nią patrzeć. Jest dla mnie właśnie jak taka
nieosiągalna gwiazda. – Chłopak spojrzał na siedzącą obok dziewczynę z
błagalnym wyrazem twarzy. – Levy, pomóż mi jakoś.
- Szczerze, Natsu, ja naprawdę
nie wiem, co mam ci doradzić. Jestem jej przyjaciółką, ale jedyne, co mogę, to
powiedzieć ci, że Lucy ma straszny problem z facetami. Każdy chce od niej jej
pieniędzy i mało który jest szczery. Gdybyś może był sobą i pokazał się z jak
najlepszej strony, to byś jej tym zaimponował. Po prostu musisz pokazać, że
szczerze ci na niej zależy.
Levy czuła, że używa typowych
porad, które zazwyczaj się mówi w takich przypadkach, jednak Natsu wyglądał na
pocieszonego, dlatego już nic więcej nie dodawała.
- Podziwiam cię, Levy, że tak
wszystko wiesz – westchnął. Zanim dziewczyna zdążyła zaprzeczyć, złapał jej
dłoń z uśmiechem i zaczął ciągnąć w jakimś kierunku. Podążała za nim bez słowa.
W jej głowie jednak utworzyła się wizja. Gdyby Natsu faktycznie zaczął robić
kroki w kierunku Lucy, a ta by go przyjęła, Levy zostałaby sama, ponieważ para
byłaby zajęta sobą. Levy nie miała już nikogo innego oprócz tej dwójki. Gdyby
jeszcze był przy niej Corki... niestety, ten ewidentnie wybrał inną drogę.
Dziewczyna natychmiast posmutniała. Czyżby to oznaczało, że była skazana na
wieczną samotność już do końca? Przecież w tej rodzinie bała się zasypiać, żeby
przypadkiem nie umrzeć podczas jakiejś awantury w domu lub na ulicy. Dzisiaj
natomiast wręcz umierała z głodu. To wszystko nie wróżyło dla jej przyszłości
nic dobrego.
Nagle Natsu puścił jej dłoń i
odwrócił się w jej stronę. Dziewczyna poczuła przyjemny zapach dochodzący z
piekarni.
- Poczekaj tu chwilę, zaraz
wrócę. – Uśmiechnął się, targając jej włosy we wszystkie strony.
Czyżby chłopak chciał jej kupić
coś do jedzenia? Nie wiedziała, więc się nie odzywała, jednak w planach miała
oddać mu pieniądze. Oparła się o ścianę budynku, przy którym Natsu kazał jej
zaczekać. Był to jakiś blok mieszkalny. Zdecydowanie wkroczyli do lepszej
dzielnicy niż tej, w której przyszło im mieszkać. Ulice były czyste i
pozbawione szkła czy porozrzucanych papierków. Powoli robiło się coraz później,
ponieważ z domów wychodzili pierwsi ludzie, aby zdążyć do pracy, a na zewnątrz
brykały rozbawione dzieci. Ludzie w ich wieku pewnie siedzieli przy komputerach,
ignorując otaczający ich świat. Levy niegdyś też była jedną z takich osób.
Jednak jej praca przy komputerze była nauką. Ciągłą i pozbawioną celu nauką.
Nie wiedziała, co miała innego robić, więc się uczyła, czytała książki,
kształciła się w każdym możliwym dla niej kierunku, chciała ze wszystkiego być
najlepsza i czuć się lepsza od innych; uwielbiała to. Odpychała ludzi,
przyjaciół, rodzinę, a nawet własnego psa; wszyscy byli dla niej za mało
inteligentni, aby zawracać sobie nimi głowę. Dopiero musiała nadejść tragedia,
żeby zdała sobie sprawę, jak bardzo była i jest dalej zepsuta. Kiedy do jej
oczu znowu zaczęły napływać słone łzy, otarła je i spojrzała w stronę
biegnącego do niej chłopaka.
- Natsu? – zapytała spokojnie.
- Uciekaj! – wrzasnął, przebiegając
obok skołowanej dziewczyny. Za nim natomiast biegł wzburzony mężczyzna w
średnim wieku. Zanim Levy zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje, została
złapana za ramię.
- Nigdzie nie uciekniesz,
zapłacisz za to, co ukradł twój kolega! – warknął mężczyzna, opluwając przy tym
jej twarz.
- Niech mnie pan puści, ja
przecież nic nie zrobiłam! Ja nie wiedziałam, że on to będzie chciał ukraść! –
krzyknęła, czując narastający wstyd. Wszyscy ludzie mijali ją i obserwowali,
patrząc jak na złodziejkę, a przecież ona była niewinna.
- Myślisz, że obchodzi mnie
gadanie jakiejś gówniary?! Płać, albo zadzwonię po policję i twoich rodziców!
Levy starała się wyrwać z
żelaznego uścisku, jednak nic nie była w stanie zrobić; mężczyzna był dla niej
zdecydowanie zbyt wielkim przeciwnikiem. Gdy już miała się poddać, postanowiła
zaryzykować i ugryzła napastnika w dłoń. Zaskoczony mężczyzna zareagował tak,
jak się spodziewała - cofnął dłoń, uwalniając ją. Dziewczyna nie myślała, po
prostu zaczęła biec w stronę, po której widziała uciekającego Natsu. Była
przerażona, a nogi miała jak z waty, kiedy słyszała jeszcze za sobą głos
mężczyzny. Biegła tak szybko, jak tylko mogła, nie oglądała się na boki ani za
siebie. Widziała tylko prostą drogę, a następnie wejście do lasu. Biegła naprawdę
daleko, prawie tracąc przytomność z wycieńczenia. Ciągle jednak słyszała głośne
kroki za sobą. Serce biło jej, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Schowała
się za pierwszym większym drzewem i skuliła się, cała roztrzęsiona i zmęczona.
Zakryła usta dłonią, aby nikt jej nie usłyszał, jednak kroki narastały, a ona
przez to tym bardziej się dusiła i coraz głośniej sapała. Kiedy ujrzała czyjąś
twarz przed swoją, wrzasnęła naprawdę głośno i na ślepo zaczęła okładać
napastnika.
- Levy! Przestań! To ja! – syknął
Natsu, łapiąc ją za nadgarstki. Puls dziewczyny uspokoił się, a oddech coraz
bardziej zwalniał. Gdy chłopak zobaczył, że niebieskowłosa uspokoiła się,
puścił jej ręce i usiadł naprzeciw niej, krzyżując nogi. Z kieszeni bluzy
wyciągnął dwie babeczki, jedną ugryzł sam, drugą podarował dziewczynie. –
Widzisz, nie było tak źle.
Levy spojrzała na babeczkę, a
następnie na chłopaka. Powoli narastał w niej wielki gniew. Więc została
wyzywana od złodziejek i gówniar, przeżyła wielki wstyd, upokorzenie i biegła jak
opętana z powodu tej jednej, małej babeczki?
- Wiesz, co sądzę o kradzieżach –
warknęła.
- To nie kradzież! To pożyczka.
Kiedyś tam pójdę i zapłacę – parsknął chłopak, chowając papierową foremkę do
kieszeni.
- To właśnie była kradzież, do
cholery! Wyniosłeś te babeczki i nie zapłaciłeś! – krzyknęła, wstając i
rzucając w niego podarowaną babeczką.
- O co ci chodzi?! Jesteś
przecież głodna, więc weź tą babeczkę i się nie obrażaj.
- Jestem głodna, ale nie jestem z
patologii, żeby kraść!
- A więc ja jestem?
- Tak!
- Świetnie! Więc szukaj sobie
innego przyjaciela! I nie szukaj mnie, nawet jak już ogarniesz, że to z tobą
jest coś nie tak!
I oboje ruszyli w swoje strony.
Dziewczyna była wściekła. Miała ochotę coś rozwalić. Jak ktoś taki mógł
powiedzieć, że to w niej jest problem? Miała swoje zasady, których się chciała
trzymać, nieważne jak bardzo zmuszała ją do tego sytuacja. A ten kretyn niech
robi, co chce, jej to ani trochę nie obchodziło, dopóki nie była w to wciągana.
Szła tak przez dłuższy czas,
wciąż się nakręcając. W końcu nie wytrzymała, a jej złość musiała znaleźć
jakieś ujście.
- Kurwa! – warknęła, kopiąc
kamień, który mocno uderzył w jakieś drzewo. O dziwo poczuła się o wiele
lepiej.
- E, dzieciak, może się wysławiaj?
Levy odwróciła się i odczuła brak
przyjaciela przy sobie. Była pozostawiona sama w lesie, a przed nią stał wysoki
i groźny typ, ubrany w moro i skórzaną kurtkę. Normalnie zaczęłaby krzyczeć,
ale w tej sytuacji to nie miało żadnego sensu, przecież i tak nikt by jej nie
usłyszał.
- Przepraszam – wydukała i
zakryła głowę kapturem bluzy, chcąc przejść obok mężczyzny. Niestety, nie
pozwolił jej odejść tak szybko i złapał ją za ramię. Serce dziewczyny
podskoczyło aż do gardła ze strachu. Powoli spojrzała w oczy mężczyzny, co
jednak nie było dobrym wyjściem, ponieważ cały jego piercing twarzy ją
przerażał.
- Chwila, znam cię – mruknął,
spoglądając na jej twarz.
- Chyba mieszkamy w tym samym
mieście, może stąd?
Czarnowłosy uśmiechnął się,
widocznie potraktował to jako żart.
- Chodzimy do tej samej szkoły,
Kapturku – parsknął. – Właśnie tak myślałem, że jesteś tą laską, co pofarbowała
włosy na niebiesko.
- Och, okej. Mogę już iść?
- Taa, to cześć – odparł sucho i
odwrócił się w swoją stronę. Już powoli mieli od siebie odejść, kiedy oboje
usłyszeli wesołe szczekanie. Chłopak obejrzał się za siebie i wywrócił oczami.
- Ja walę, znowu ten kundel –
westchnął. – To, że dałem ci żarcie, nie znaczy, że możesz za mną łazić!
Nagle zza drzewa wyskoczył mały
psiak z czerwoną obrożą, który podbiegł do czarnowłosego.
- Corki? – zdziwiła się Levy.
Pies spojrzał w jej stronę i natychmiast zmienił obiekt zainteresowania. –
Myślałam, że uciekłeś, co ty tu robisz?
- Znalazłem go po drodze z
patykiem w pysku... wyglądał, jakby kogoś szukał. Chciałem sprawdzić adres,
żeby go odnieść, ale jebany mnie ugryzł. – Pokazał z uśmiechem słabe ślady
zębów na dłoni wyglądające jak trofeum po stoczonej walce. – No i wtedy go
nakarmiłem i sam się do mnie przyczepił. Więc to twój pies?
- Można tak powiedzieć.
- Ej no, młoda, albo twój pies,
albo nie twój... odpowiadaj. – Ściągnął groźnie brwi.
Levy przełknęła głośno ślinę.
- Moi rodzice go wzięli i się nim
zajmowali, teraz jest mój.
Chłopak kiwnął głową i ponownie
się uśmiechnął.
- No spoko. W takim razie nie
będę miał wyrzutów jakby co. Pilnuj następnym razem kundla i pozdrów starych,
Kapturku. – Mówiąc to, odwrócił się na pięcie i odszedł, wkładając dłonie w
kieszenie skórzanej kurtki.
Levy westchnęła i spojrzała na
Corkiego, który z wywalonym językiem obserwował chłopaka jak bohatera. Kucnęła
obok psiaka i mocno go przytuliła. Teraz już mogło się dziać wszystko, ponieważ
miała swojego towarzysza.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! ^^
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym opowiadaniu od pierwszego wejrzenia <3 jest świetne. Czekam na więcej ;D
OdpowiedzUsuńWitaj!przyszłam, przeczytałam i się zakochałam :). Serio, piszesz bardzo fajnie, nie ma za dużo opisów, ani zbyt szybkiej akcji - jest po prostu super. Ta historia już zapowiada się świetnie, a nasza biedna Levy odnalazła swojego złego wilka! Ale ten zły wilk nie zje jej, prawda....?
OdpowiedzUsuńKończąc pitolenie: wenki! A ja zabieram się do czytania kolejnej bajki :D